O tym jak Tukuli zszedł z gór
(w Gruzji)
Pewnego dnia, a było to całkiem niedawno, nad brzegiem morza, które nazywają Czarnym, przelatywała sowa Anastazja. Zmęczona była, więc postanowiła przysiąść na pniu drzewa, leżącym na piaszczystej plaży. Wielkie było jej zdziwienie, kiedy pień poruszył się, głośno fuknął, a potem grubym głosem zapytał, kto mu przeszkadza odpoczywać. Anastazja podskoczyła i przerażona stwierdziła, że… usiadła na nosie niedźwiedzia.
- Przepraszam, myślałam, że to jakiś pień – jęknęła.
- Żaden pień, Tukuli się nazywam – przedstawił się niedźwiedź, wcale się nie gniewając.
- Skąd się tutaj wziąłeś? – zapytała Anastazja. – Pierwszy raz w życiu widzę niedźwiedzia na morskiej plaży.
- Przybyłem z gór, znudziło mi się tam, więc postanowiłem zwiedzić kawałek świata – odpowiedział Tukuli. – Warto było, bo jestem tu drugi dzień, a mam już dwóch, bardzo miłych nowych znajomych.
- Jakich znajomych? – zaciekawiła się sowa.
- Spotkałem pewnego kota, na imię mu Plotek, który poradził mi wybrać się na plaże Kobuletti, gdzie można wspaniale wypocząć. Spotkałem też pawia, ten się nie przedstawił, ale łaskawie poradził udać się do zatoki Cichoszwili, gdzie podobno łatwo złowić mnóstwo ryb. I tam się zaraz udam, bo zaczyna bardzo nieprzyjemnie burczeć mi w brzuchu – stwierdził niedźwiedź.
- Jeśli jesteś głodny, to udaj się do najbliższej rybackiej wioski. Tam bardzo gościnni ludzie. Na pewno poczęstują cię chinkali, pysznymi pierożkami – poradziła Anastazja.
- Dziękuję za radę, na pewno wybiorę się na pierożki, ale najpierw zajrzę nad zatokę. Paw mi powiedział, że codziennie o zachodzie słońca można spotkać tam ryborożca, dziwne stworzenie, chętnie opowiadające niesamowite historie. Oprócz apetytu na rybki, zawsze mam apetyt na ciekawe opowieści – oświadczył Tukuli i pożegnał się z Anastazją.
Zatokę Cichoszwili łatwo było znaleźć. Niedźwiedź ruszył wzdłuż morskiego brzegu. Skończyła się piaszczysta plaża i Tukuli dotarł do pięknej zatoki, z trzech stron otoczonej skałami. Spróbował złowić jakieś rybki na obiad, ale nie bardzo mu szło. Jednak łatwiej to było robić w górskich strumieniach.
Zdrzemnął się na chwilkę, a ponieważ niedźwiedzie chwilki są raczej długie, obudził się, kiedy zachodziło słońce. Spojrzał na przezroczyste lustro czyściutkiej zatokowej wody. No i w pewnej chwili wyjrzał z niej… prawdziwy ryborożec! Bo faktycznie była to ryba z pięknym rogiem, wystającym z głowy.
- Cześć – odezwał się ryborożec. – Po raz pierwszy mam przyjemność osobiście porozmawiać z niedźwiedziem. Czy zajrzałeś tu w celu łowienia ryb?
- Zgadza się – przytaknął Tukuli. – A ty podobno zaglądasz tutaj codziennie. Czy szukasz czegoś?
- Zgadłeś – odpowiedział ryborożec. – Codziennie próbuję dostać się do jaskini. Widzisz szczelinę pomiędzy tymi wielkimi kamieniami? Ona prowadzi do jaskini. Kiedy byłem młody z łatwością do niej wpływałem, ale potem okazała się dla mnie za wąska. Codziennie czekam na cud, że uda mi się przepłynąć pomiędzy kamieniami.
- A co jest w tej jaskini? – spytał wielce zaciekawiony niedźwiedź.
- Dawno temu ukryłem w niej pierścień z opalem, przynoszący szczęście. Od kiedy przestałem nakładać go na swój róg, co i rusz spotyka mnie pech – westchnął ryborożec.
- Wiesz co, spróbuję ci pomóc –powiedział Tukuli. – Chyba nie będzie to łatwe, ale spróbować można – mówiąc to ruszył w kierunku szczeliny. Podparł swym potężnym grzbietem jeden z kamieni, ryknął sobie dla zachęty i z cała siłą jaką miał, naprężył mięśnie.
Udało się! Kamień drgnął i szczelina stała się szersza. Ryborożec natychmiast spróbował nią przepłynąć i jemu też się udało! Po chwili był z powrotem, z opalowym pierścieniem na swym rogu. Szczęśliwy podpłynął do niedźwiedzia i gdyby to było możliwe, na pewno by go uścisnął i wycałował.
- Bardzo ci dziękuję – rzekł. – Niestety, na dowód wdzięczności nie wskażę ci miejsca, gdzie z łatwością złowisz mnóstwo ryb. W końcu to moje kuzynki. Ale za to dam ci adres do wspaniałego spa „Pod Niebieskim Smokiem”, ukrytego na plażach Kobuletti. Tam raki wyczeszą ci sierść, ośmiornice zrobią wspaniały masaż i maseczkę z glonów. Na pewno nie będziesz żałował – zapewnił ryborożec.
- Dziękuję ci – odpowiedział niedźwiedź. – Z pewnością jutro tam zajrzę. Jednak najpierw odwiedzę pewną wioskę. Może od mieszkających tam dobrych ludzi dostanę na późną kolację trochę pierożków. Nazywają się chinkali, pierożki oczywiście.