Czy babcia Ania potrafi czarować?
(na Białorusi)
Zdarzyło się to w pewnym gospodarstwie pod dużym miastem, które założył czarodziej. Nazywał się Mianiesk. Najpierw zbudował młyn, a potem powstało miasto o miłej dla ucha nazwie Mińsk.
W tym gospodarstwie był dom ze spadzistym dachem, a pod nim krył się strych. Tu mieszkała pewna rodzinka z dziećmi, z Iwankiem, Darią i Polinką. Iwanek miał sześć lat, Polinka dziewięć, a Daria trzynaście. Właśnie kończyły się czas wakacje i zbliżał się czas wykopków. W tym gospodarstwie ważne miejsce zajmowało pole ziemniaczane. Niektóre z rosnących tam krzaków ziemniaków, liczyły nawet sto lat. Tak przynajmniej twierdzi babcia Ania.
Na dodatek mówiła, że ona jest starsza od wiekowych krzaków ziemniaczanych. I to o dziesięć lat! Dzieci uwielbiały swoją babcie, która właśnie powiadomiła, że przyjedzie pod koniec wakacji.
Pewnego dnia Polinka, bawiąc się na podwórku, zobaczyła zabiedzonego kotka, który przybył nie wiadomo skąd. Mimo wielu próśb, mama nie zgodziła się, by zamieszkał w domu. Polinka ukryła więc Pysia, bo tak dała mu na imię, na strychu. Starała się utrzymać w tajemnicy pobyt nowego gościa, ale mama chyba coś podejrzewała. Znalazła mysz na wycieraczce przed drzwiami mieszkania. Poza tym córce zaczął nagle dopisywać apetyt i co rusz prosiła o dokładki do obiadu.
A potem przyszedł dzień, kiedy trudno było ukryć, że Pysio mieszka na strychu. Polinka uchyliła okno, kotek wyszedł na spadzistym dach, poturlał się po nim i spadł na ziemię. Niestety, upadł prosto na motyczkę, pozostawioną przez kogoś pod domem. Pysio pokaleczył i trzeba było zawieźć go do weterynarza.
Starsza siostra Daria poradziła, by poczekać na babcię Anię. Właśnie dzisiaj ma przyjechać. Usłyszał to wszystko Iwanek i powiedział siostrom, że przyda mu się parę rubli, więc jeśli je dostanie, to na pewno nikomu nie powie o Pysiu. Dziewczynki dały mu pieniądze, bo bały się, że mama każe oddać Pysia do schroniska.
Zaraz potem przyjechała babcia Ania. Kiedy zobaczyła w jakim stanie jest Pysio, natychmiast postanowiła zabrać go do znajomego weterynarza. Oczywiście, póki co, mama o niczym nie będzie wiedziała. Dawno temu pewien kot bardzo dotkliwie ją podrapał i od tamtej pory ma uraz. Babcia Ania powiedziała, że trudno się mamie dziwić, ale może coś się da zrobić, by wyraziła zgodę na przygarnięcie Pysia do domu.
Kotek wrócił od weterynarza i został zaniesiony do swojego legowiska na strychu. Za dwa, trzy dni stanie na nogi, to znaczy - na łapy.
Następnego dnia Iwanek znowu potrzebował paru rubli i znowu zagroził, że powie wszystkim o nielegalnym mieszkańcu strychu. Dziewczynki poprosiły babcię Anię o pieniądze, bo nie miały czym zapłacić braciszkowi za milczenie. Ich skarbonki były już puste.
Babcia dała dziewczynkom pieniądze, ale zastanawiała się jak wpłynąć na zachowanie wnuczka. Iwanek nie powinien tak robić. Było jej za niego wstyd. Podumała, podumała… i uśmiechnęła się do siebie. Jej oczy zabłysły tajemniczym światełkiem.
Iwanek bardzo się cieszył ze swojego sprytu. Już obmyślał, co kupi za pieniądze otrzymane od sióstr. Ale nigdy by się nie spodziewał, że ktoś zacznie do niego mówić, chociaż do tej pory milczał. I wcale nie było to sumienie. A był to… żubr.
Do jego brzucha Iwanek wrzucał swoje ruble. Łatwo się domyślić, że żubr to skarbonka, ale kto by pomyślał, że przemówi?! Iwanek właśnie zasypiał, a tu usłyszał żądanie żubra o zabranie z jego brzucha pieniędzy, bo go boli od tego złodziejstwa. I oskarżył chłopca o szantaż. Iwanek nie znał dotąd tego słowa, ale domyślił się co znaczy. Zerwał się z łóżka, wysypał ze skarbonki wszystkie pieniądze jakie miał, nawet swoje, i boso, w piżamie, pobiegł do Polnki. Oddał ruble, drżącym głosem przepraszając za to, co zrobił, to znaczy za ten szantaż. Siostra była zaskoczona. Przytuliła braciszka i powiedziała mu, że wybacza złe zachowanie, bo zrozumiał i się przyznał. Oddała mu też ruble, które były jego własnością, postanawiając jutro oddać też pieniądze babci.
Następnego dnia babcia Ania, mama i dziewczynki opalały się w owocowym sadku. Nagle mama zaczęła krzyczeć przerażonym głosem, że zaraz ją zje straszliwy kot! Rzeczywiście, podkradał się do niej bardzo nieprzyjemny jenot, który nie wiadomo skąd znalazł się w sadku. Babcia Ania też krzyknęła, że przecież on jest bardzo niebezpieczny.
I wtedy stała się rzecz zupełnie niezwykła. Do ogródku wpadł niewielki kot, stanął naprzeciw jenota, odgradzając go od mamy. Miauknął przeraźliwie i ruszył odważnie na intruza. Przeraził się jenot, podwinął ogon pod siebie i uciekł. Pewnie na sam koniec świata.
Całe zdarzenie trwało krótką chwilę. Mama nie zdążyła jeszcze ochłonąć z wrażenia, kiedy odezwała się babcia Ania. Powiedziała, że nie wszystkie koty są złe i ten mały obrońca musi być naprawdę dobrym zwierzakiem.
Wtedy Polinka przytuliła Pysia, bo to ona przecież stanął w obronie mamy. Zapytała go, czy chce zostać przyjęty do domu. Pysio kiwnął łepkiem, a mama pokiwała głową. Uśmiechając się dodała, że chyba o tym kotku wcześniej już słyszała.
Iwanek bardzo się cieszył ze swojego sprytu. Już obmyślał, co kupi za pieniądze otrzymane od sióstr. Ale nigdy by się nie spodziewał, że ktoś zacznie do niego mówić, chociaż do tej pory milczał. I wcale nie było to sumienie. A był to… żubr.
Do jego brzucha Iwanek wrzucał swoje ruble. Łatwo się domyślić, że żubr to skarbonka, ale kto by pomyślał, że przemówi?! Iwanek właśnie zasypiał, a tu usłyszał żądanie żubra o zabranie z jego brzucha pieniędzy, bo go boli od tego złodziejstwa. I oskarżył chłopca o szantaż. Iwanek nie znał dotąd tego słowa, ale domyślił się co znaczy. Zerwał się z łóżka, wysypał ze skarbonki wszystkie pieniądze jakie miał, nawet swoje, i boso, w piżamie, pobiegł do Polnki. Oddał ruble, drżącym głosem przepraszając za to, co zrobił, to znaczy za ten szantaż. Siostra była zaskoczona. Przytuliła braciszka i powiedziała mu, że wybacza złe zachowanie, bo zrozumiał i się przyznał. Oddała mu też ruble, które były jego własnością, postanawiając jutro oddać też pieniądze babci.
Następnego dnia babcia Ania, mama i dziewczynki opalały się w owocowym sadku. Nagle mama zaczęła krzyczeć przerażonym głosem, że zaraz ją zje straszliwy kot! Rzeczywiście, podkradał się do niej bardzo nieprzyjemny jenot, który nie wiadomo skąd znalazł się w sadku. Babcia Ania też krzyknęła, że przecież on jest bardzo niebezpieczny.
I wtedy stała się rzecz zupełnie niezwykła. Do ogródku wpadł niewielki kot, stanął naprzeciw jenota, odgradzając go od mamy. Miauknął przeraźliwie i ruszył odważnie na intruza. Przeraził się jenot, podwinął ogon pod siebie i uciekł. Pewnie na sam koniec świata.
Całe zdarzenie trwało krótką chwilę. Mama nie zdążyła jeszcze ochłonąć z wrażenia, kiedy odezwała się babcia Ania. Powiedziała, że nie wszystkie koty są złe i ten mały obrońca musi być naprawdę dobrym zwierzakiem.
Wtedy Polinka przytuliła Pysia, bo to ona przecież stanął w obronie mamy. Zapytała go, czy chce zostać przyjęty do domu. Pysio kiwnął łepkiem, a mama pokiwała głową. Uśmiechając się dodała, że chyba o tym kotku wcześniej już słyszała.
Iwanek bardzo żałował, że do nie było i nie zdążył zobaczyć jenota. Siostry jednak ze szczegółami opowiedziała mu całe wydarzenia.
Babcia Ania nie zdziwiła się specjalnie, gdy dziewczynki oddawały jej odzyskane od brata pieniądze. Powiedziała, że wierzyła, iż Iwanek ma tak naprawdę dobre serduszko, tylko czasami bywa nierozsądny.
Co do spotkania z groźnym zwierzakiem, dziewczynki zaczęły się poważnie zastanawiać, czy ten jenot przypadkiem nie został wyczarowany.
Mogło to się stać za sprawą babci Ani. Kiedyś opowiedziała dzieciom, że przecież czarodziej założył miasto Mińsk, więc czasami czary tu się zdarzają.